wtorek, 23 października 2012

wszystko pękło w pół..

siedzisz, cieszysz się życiem, a tu nagle wszystko pęka w pół. Ty siedzisz dalej i milczysz, bo nie wiesz co powiedzieć, co zrobić. masz ochotę wyjść na ulicę i wykrzyczeć głośno czego chcesz, ale nie wiesz jak ubrać uczucia w słowa, więc zamykasz się w pokoju, zasłaniasz okna i nastaje ciemność. tylko Ty, żyletka i głucha cisza. słyszysz jakieś głosy, ktoś szepcze żebyś zrobił kilka kresek na ręce. zaciskasz pięść i przestajesz czuć cokolwiek, odpływasz, wyłączasz się z realnego świata. siedzisz zapatrzony w ścianę, nie wiesz co masz robić, bo czujesz się mordercą. zabiłeś wszystko co było dobre w Twoim życiu, zabiłeś miłość i przyjaźń i całe swoje życie. trzęsą Ci się dłonie i żyletka upada na podłogę, sięgasz po nią i dostrzegasz rękę całą we krwi. teraz modlisz się o śmierć, a przecież chciałeś tylko aby ktoś Cię kochał, nic więcej. chciałeś tylko mieć kogoś obok, nic więcej. chciałeś tylko czuć się potrzebny, nic więcej. wstajesz, podchodzisz do ściany i własną krwią piszesz list do szatana. dwieście razy ten sam zwrot, ta sama błagalna prośba ''please kill me'' nie chcesz już niczego więcej. po policzku spływają łzy, wołasz mamę o pomoc, ale przecież jesteś sam w domu. zamykasz oczy i przypominasz sobie ich słowa, bo to one ranią najbardziej. przypominasz sobie każde słowo, każdy gest i sam zadajesz sobie kolejne rany, jesteś samobójcą. całujesz jej zdjęcie. wstrzymujesz oddech i sięgasz po kuchenny nóż, podcinasz sobie gardło. ona poczuła dotyk Twych ust na swoich wargach, w momencie, w którym Twoje serce przestało bić.

sobota, 20 października 2012

to nie jest życie..



Siadam na parapecie i odpalam szluga, wsłuchując się w melodię kropek, które bez żadnego wstydu tworzą muzykę swojego życia. Patrzę w szybę i widzę w niej swoje odbicie,  i widzę kroplę deszczu spływającą po szybie, to jakby moja łza spływająca po policzku. Zagłębiając się w te smutny obraz można dostrzec wrak, a nie żyjącego człowieka, od kilku lat tylko wegetuję, mój oddech jest coraz bardziej płytki.. to nie człowiek, to jest coś, coś z zapadniętymi i przećpanymi oczami, coś z gnijącym ciałem, bez duszy w środku..  moje funkcje życiowe powoli zanikały jak gwiazdy na niebie..  sięgam po kieliszek i piję za jutrzejszą pogodę, aby zniknęły chmury i wreszcie wyszło słońce..  modlę się do dziadka, rozmawiam z nim o życiu po śmierci, jestem ciekaw, co mnie czeka, bo nie chcę tak żyć, tak wegetować, powoli zdycham jak pies.. pytam co u niego i już żyje mu się wśród aniołów. Drżącym głosem błagam go o pomoc, proszę by ukazał mi rano na niebie te siedem kolorów tęczy, które powodują uśmiech u człowieka. Patrzę na ludzi pod parasolami, chowających się przed ulewą. Ten parasol i deszcz t tylko przenośnie, ci ludzie boją się świata, chowają się przed prawdziwym życiem. Nie chcą zostać zranieni, oszukani i wyrzuceni jak śmiecie, więc budują mur obronny przed tymi hienami i sępami, przed tymi którzy żerują nad naszym nieszczęściem.. patrzę na jej zdjęcie, w jej oczach widzę tylko pustkę. Była tam taka szczęśliwa i uśmiechnięta, uśmiechała się do nie, ale myślała o innym, była dla mnie wszystkim, a ja dla niej niczym, nie byłem jej potrzebny. Kładę głowę na poduszkę, zaciskam dłonie na mojej szyi i zaczynam ściskać coraz mocniej, to już koniec cierpień, koniec życia, tylko we śnie znajdę szczęście..

wtorek, 16 października 2012

czasem tak jest.

Czasem bywa w życiu tak, że sami nie wiemy co dla nas jest dobre.
Z buciorami pakujemy się w przestrzeń uczuć, zazwyczaj po to by poczuć jak straszliwie boli stanie z boku, jak boli widok własnego szczęścia omijającego nas dziennie parędziesiąt razy.
Czas? Wyrywa nam jakby serce i chwilowo doszczętnie łamie kość po kości, bo tak zabawniej.
To jak pieprzona gra, grasz o szczęście, o własne uczucia, o ich odwzajemnienie a gdy upadasz eliminują Cię inni, ci lepsi od Ciebie gracze, którzy z łatwością przyswajają sobie wszystko to co Twoje pozostawiając przy tym jedynie ból.
A kiedy już choć raz naprawdę przegrasz, bądź wstrzymasz grę, stracisz coś na zawsze.
Wieczorami będziesz myśleć o złych ruchach i źle postawionych krokach dążąc do spełnienia własnych marzeń. Będziesz obwiniać się, a gryząc wargi do krwi zagłuszać krzyk poduszką. Będziesz dusić się przeszłością, tamtym powietrzem i zapachem krążącym wokół.
Będziesz taki jak ja, wrak człowieka, już nigdy do końca nie odzyskasz tego,
co choć raz w życiu straciłeś.

tak, wracam. A.

niedziela, 14 października 2012

anonim

istnieją na świecie tacy ludzie, którzy zwyczajnie się siebie wstydzą. boją się pokazać własną twarz, lub nawet przedstawić imieniem, nie rozumiem tego. cisną innym, czasem nawet każdemu kto tylko się natrafi, nawet jeśli nie znają, a oceniają, wypowiadają się na różne tematy nie mając o nich pojęcia. ludzie, którzy mnie nie znają mogą mnie nawet zmieszać z błotem, a ja i tak wyjdę z tego z czystą koszulką, mam taką kurwoodporną tarczę, która chroni mnie przed ich gównem. ich zdanie mnie tak pierdoli, że aż dochodzę, he. tak wiem, teraz pewnie będę dla nich pedałem, bo przecież coś mnie pierdoli.
myśl co chcesz, nawet jak wejdę na szczyt, dla Ciebie nie osiągnę nic. zawsze będę zerem i kimś najgorszym. napluj mi w twarz, a Twoja ślina się odbije i wrócisz z oplutym ryjem, wiem czego chcę i ile jestem warty, trzeba mieć dystans do siebie, by przyjąć to co mówią ludzie. jeden załamie się kompletnie, opinią innych ludzi, tak jak ja kiedyś.. a inny będzie miał a to wyjebane na całej linii, tak jak ja teraz.

sobota, 13 października 2012

przyjaźń przez internet.

nie wstydzę się przyjaźni przez internet. mam przy sercu kogoś, kto ciałem jest daleko, a daje mi kurwa siłę by kruszyć skały.. często, gdy jest już naprawdę ze mną źle, po prostu jej o tym mówię, czasami mnie opierdoli i powie, że niepotrzebnie się dołuję, że równie dobrze mógłbym się czymś zająć i nie myśleć o czym co sprawia, że zbliżam się do depresji, ale czasem po prostu mnie wysłucha i porozmawia ze mną, powie coś, co sprawi że na mojej twarzy znów pojawi się uśmiech. bywają takie przyjaźnie gdzie o wiele bardziej prawdziwa jest przyjaźń internetowa od realnej, owszem zdarzyło mi się tak. została mi już tylko jedna osoba, z którą utrzymuję przyjaźń przez internet. jest to moja szanowna współwłaścicielka bloga. ale czy to źle? odpowiem może.. nie, to nie jest złe, to nie żałosne, że tak się poznaliśmy, bo dzielą nas kilometry, a ja naprawdę wskoczył bym za nią w ogień, lub wypłynął na głęboką wodę, bo jest częścią mojego życia i szanuję ją i chcę tej przyjaźni zawsze, bo ona jest podporą, jest powodem, dla którego warto wierzyć w ludzi, aby ufać, że istnieją jeszcze Ci których nie zmienił świat, i ona jest takim przykładem. czas przemija, a ona się nie zmienia, wciąż tego chce, choć często ranię i nie raz zawiodłem. w realu pewnie nawet nie zwrócilibyśmy na siebie większej uwagi, a dzięki temu, że jest internet mogliśmy się poznać i mam nadzieję, że to nigdy nie pójdzie w zapomnienie..

znów ćpam.

przyszedłem do Ciebie pod dom z nadzieją, że mnie ogrzejesz w swoich ramionach. byłem cały roztrzęsiony, cały się telepałem z zimna, cały we krwi, źrenice powiększone jak jeszcze nigdy, zupełnie przećpany i pobity. pięć minut przed przyjściem pod Twój dom dopadło mnie trzech gości, którym byłem winny pieniądze za towar. wiem kochanie co mówiłaś, dokładnie pamiętam twoje słowa ''Piotrek to Cię niszczy, zostaw to ścierwo, bez tego też da się dobrze bawić i żyć..'' ale problem był w tym, że ja nie umiałem, tylko dobra trawka odciągała mnie od problemów. wkraczałem wtedy w swój świat i żyłem tak jak ja tego chciałem, a nie tak jak widzieli mnie inni. żyłem zgodnie ze sobą, a nie zgodnie z odbiciem w oczach ludzi, którzy tak naprawdę nawet mnie nie znali, a potrafili ocenić choćby po sposobie chodzenia. jeśli się woziłem, to już byłem chuliganem niegodnym szacunku innych ludzi. a jeśli chodziłem normalnie stawałem się zwykłą ciotą, która boi się nawet własnego cienia. więc zacząłem ćpać, a potem wciągać biały proszek, nie.. nie przez stówkę, bo nie święcę forsą żeby furać przez pieniądze. później chciałem spróbować czegoś mocniejszego, ale odciągnęłaś mnie od tego, dziękuję Ci za to i także przepraszam, bo dziś znów stoję pod Twoim domem cały zjarany, z trzęsącymi się dłońmi, z prośbą byś wyszła, bo nie mogę sobie poradzić.. stoję i marznę, i czekam, a Ciebie nie ma, poznałaś kogoś, zaczęłaś być szczęśliwa, a ja pojawiłem się znów, z nadzieją, że wrócisz tak jak zawsze. lecz Ciebie nie ma i chyba nie przyjdziesz, spóźniłem się, a chciałem Ci zaśpiewać piosenkę, którą dla Ciebie napisałem..