sobota, 20 października 2012

to nie jest życie..



Siadam na parapecie i odpalam szluga, wsłuchując się w melodię kropek, które bez żadnego wstydu tworzą muzykę swojego życia. Patrzę w szybę i widzę w niej swoje odbicie,  i widzę kroplę deszczu spływającą po szybie, to jakby moja łza spływająca po policzku. Zagłębiając się w te smutny obraz można dostrzec wrak, a nie żyjącego człowieka, od kilku lat tylko wegetuję, mój oddech jest coraz bardziej płytki.. to nie człowiek, to jest coś, coś z zapadniętymi i przećpanymi oczami, coś z gnijącym ciałem, bez duszy w środku..  moje funkcje życiowe powoli zanikały jak gwiazdy na niebie..  sięgam po kieliszek i piję za jutrzejszą pogodę, aby zniknęły chmury i wreszcie wyszło słońce..  modlę się do dziadka, rozmawiam z nim o życiu po śmierci, jestem ciekaw, co mnie czeka, bo nie chcę tak żyć, tak wegetować, powoli zdycham jak pies.. pytam co u niego i już żyje mu się wśród aniołów. Drżącym głosem błagam go o pomoc, proszę by ukazał mi rano na niebie te siedem kolorów tęczy, które powodują uśmiech u człowieka. Patrzę na ludzi pod parasolami, chowających się przed ulewą. Ten parasol i deszcz t tylko przenośnie, ci ludzie boją się świata, chowają się przed prawdziwym życiem. Nie chcą zostać zranieni, oszukani i wyrzuceni jak śmiecie, więc budują mur obronny przed tymi hienami i sępami, przed tymi którzy żerują nad naszym nieszczęściem.. patrzę na jej zdjęcie, w jej oczach widzę tylko pustkę. Była tam taka szczęśliwa i uśmiechnięta, uśmiechała się do nie, ale myślała o innym, była dla mnie wszystkim, a ja dla niej niczym, nie byłem jej potrzebny. Kładę głowę na poduszkę, zaciskam dłonie na mojej szyi i zaczynam ściskać coraz mocniej, to już koniec cierpień, koniec życia, tylko we śnie znajdę szczęście..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz