spieprzyłem swoją szansę i nie wiem jak ją odzyskać.
Zostawiłem w domu telefon i nawet nie wiem co się z nią dzieje, nie wiem czy
długo będzie mnie pamiętała, ale kurwa kocham ją najmocniej. A ta zdrada.. nie
wiem czym była wywołana, nawet nie wiesz jak waliło mi serce gdy musiałem jej o
tym powiedzieć, nie mogłem tego trzymać w sobie i udawać jakby nic się nie
stało, ja bym oszalał. Przez te kilka dni bez niej, wariowałem, w zamkniętym
pokoju słyszałem echo wypowiadanych przeze mnie słów i tłumaczenia się przed
samym sobą, co ja zrobiłem kurwa.. Stoję tak na środku drogi i marzę o tym, by
przejechał mnie jakiś samochód, nie ważne jakiej marki, ja wiem, ze ona jakoś
by się nauczyła żyć będę mnie, bo jestem skończonym dupkiem. Pada deszcz, jest
ciemno, mam 99% szans, ze zaraz zza rogu wyjedzie samochód. Ale uświadamiam
sobie, że muszę stąd odejść i wrócić do domu, nie dla siebie, lecz dla niej. Bo
wiem, że znajdzie się jeszcze nie jeden skurwiel, który będzie powodem jej łez
i brak chęci na cokolwiek. Zszedłem na pobocze, a po pięciu sekundach
przejechał samochód ciężarowy, mogło już mnie tu nie być, a cała moja historia
by się posypała, a mój duch szeptał by Ci na ucho dobranoc. Wróciłem do domu i
położyłem się spać. Rano wstałem bez większego zapału, ubrałem się, ogarnąłem i
wyszedłem do szkoły, nigdy nie nauczę się żyć bez niej, wyklinałem siebie w
duchu, za to co jej zrobiłem. Na pierwszej lekcji miałem polski, nigdy mnie na
nim nie było, zawsze te poranne 45 minut spędzałem z nią, ale wszystko się
rozsypało. Po tej lekcji zobaczyłem ją na korytarzu, podszedłem i zacząłem
wypowiadać jakieś bezsensowne słowa, które leciały z moich ust, z prędkością
światła, zarzuciłem nawet temat o ładnej pogodzie, co było naprawdę głupie, nie
wiem czy cokolwiek zrozumiała, ale chciałem znów być blisko niej, dowiedzieć
się jak żyje, jak się czuje i co na dziś planuje. Ale nagle zauważyłem, że coś
jest nie tak, zawsze jak słyszała mój głos to się uśmiechała, a teraz patrzyła
w podłogę i nie odezwała się słowem, podniosłem jej podbródek ku górze i
zobaczyłem jej przepłakane i niewyspane oczy i choć były tak piękne, koloru dla
mnie tak obcego, które zawsze były tak promienne, teraz widziałem sam smutek i
żal do mnie, wargi z krwi, od gryzienia w nerwach, stanąłem jak słup i
ogarnąłem się, że prawie wcale nie bije jej serce, obumiera przeze mnie,
popatrzyłem jej głęboko w oczy i powiedziałem ‘’kocham Cię’’ widziałem w jej
tęczówkach rozpacz i chęć zemsty, jakby chciała mnie zabić, udusić słowami,
albo pogrzebać żywcem, ale nie zrobiła nic, tylko powoli się wycofała i
odeszła, a ja stałem w bez ruchu kolejne pięć minut, poczym wyszedłem do szatni
i zacząłem uderzać pięścią w ścianę jak opętany, krzyczałem ‘’co ja zrobiłem
kurwa, jak mogłem mieć aż tak zimne serce.’’ Tęsknię za jej uśmiechem, nawet
tym promyczkiem nadziei w jej oczach, wierzyła we mnie zawsze, nawet wtedy gdy
każdy już zwątpił.. a ja tak się jej odwdzięczyłem.. tłumaczyłem jej się alkoholem,
wmówiłem sobie, że to tylko i wyłącznie wina używki, ale chyba zrobiłem to w
zemście, bo w dzień imprezy nie miała dla mnie czasu.. byłem tak głupi,
zachowałem się jak dziecko. Teraz już na nic nie mam wpływu. Po szkole wróciłem
do domu, tęsknie za nią.. usiadłem do obiadu mimo, ze wcale nie byłem głodny,
myślałem o niej i ani kęs jedzenia nie przeszedł mi przez gardło. Wróciłem do
mojego pokoju i myślałem o tym wszystkim, ona jest dla mnie czymś więcej niż
tylko przelotną miłością.. postanowiłem usiąść do biurka i napisać jej list.
Wziąłem długopis do moich roztrzęsionych dłoni i zacząłem pisać jakieś słowa,
które przeistoczyły się w szczere zdania. ‘’ kochanie nie umiem Ci tego
wszystkiego powiedzieć w oczy, bo gdy widzę w nich ten smutek, to wymiękam, nie
jestem w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa, ale ja wariuję bez Ciebie..
wiem, ze nie raz miałaś ochotę wyjść i już więcej nie wrócić, ale ciężko jest
się budzić bez Ciebie.. pamiętam ten dzień, w którym szliśmy razem przez park,
a ja pierwszy raz chwyciłem Cię za rękę, popatrzyłem na Ciebie i widziałem
uśmiech pod tytułem ’w końcu to zrobiłeś, ile można czekać.’ Ale wiesz jaki
jestem wstydliwy, bałem się, że zrobię coś nie tak, bądź zrobię coś zbyt szybko
niż powinienem. Ten moment, w którym przytuliłaś się tak bardzo mocno, że aż
brakowało mi tchu w klatce piersiowej i wyszeptałaś, że mnie kochasz i jestem
dla Ciebie wszystkim, to było coś wspaniałego, aż miałem na ciele ciarki, nigdy
nie zapomnę tych chwil. Nadal czuję Twój zapach na mojej poduszce, na której
kiedyś tu spałaś, i moja koszulka przepełniona Twoim zapachem, w której kiedyś
latałaś po mieszkaniu, bo Twoje ubrania się suszyły po deszczu.. Nigdy nie
zapomnę tajemnic, które mi powierzyłaś w zaufaniu, nie wiem czy wiesz, ale
zostały w głowie tylko dla mnie, mimo wszystko nikomu o nich nie powiem. Nie
jestem takim skurwielem na jakiego wyglądam po tamtym zdarzeniu. Zakodowałem
sobie w umyśle, że jesteś moim tlenem i bez Ciebie nie mogę oddychać, nie
jestem w stanie złapać nawet najmniejszego oddechu, tak zostanie dopóki
będziesz daleko, jest możliwe, że nawet do śmierci. Pamiętam Twoje szczęście w
oczach, gdy się w Ciebie wpatrywałem i mówiłem, że nawet Bóg nas nie rozłączy,
a Ty dopowiadałaś, że jesteśmy parą która przetrwa wieki i zostanie w historii
na zawsze. Nie zapomnę także dnia, w którym dosłownie naplułaś mi w twarz i
wykrzyczałaś na cały głos ’nienawidzę Cię, zniknij z mojego życia!’ chciałbym
cofnąć czas, o te trzy tygodnie i nie popełnić tego błędu, ale nie mam takiej
mocy, nie jestem w stanie zrobić niczego. Proszę Cię żebyś małymi krokami
próbowała mi wybaczyć, ja od dziś będę się starał najlepiej jak potrafię, z
całych sił, by zobaczyć na Twojej twarzy choć nutkę szczęścia. Wiem, że nie
wszyscy byliby ze mną gdyby walił mi się świat, ale Ty jesteś tą osobą, która
stanie za mną mimo wszystko. Jeszcze raz przepraszam i kocham Cię, wracaj..’’
skoczyłem pisać, wstałem, ubrałem buty i wyszedłem z domu, poszedłem prostu do
niej, wrzuciłem list do skrzynki.. nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić,
chciałem ją już zobaczyć, wpadł mi do głowy pomysł aby pójść do parku, na naszą
ławkę.. czekałem tam z nadzieją, że może jednak przyjdzie, lubiła tu
przesiadywać, tak samo jak ja, ale szczerze to nie wiem czy nadal cokolwiek
znaczy dla niej to miejsce, ta ławka i te inicjały wyryte na niej.. może tylko to zostanie po mnie, bo szczerze,
to już stałem się wrakiem człowieka, wiem, że to moja wina, nie winię nikogo..
siedziałem tak w milczeniu i patrzyłem w gwiazdy, ale nagle moje głębokie
rozkminy przerwał dźwięk telefonu, wiedziałem już, że to ona, bo na dzwonek
miałem ustawioną naszą piosenkę.. odebrałem, ale ona drżącym głosem
powiedziała, że przeczytała list i musimy porozmawiać, wyszeptała ‘za 10 minut
na naszej ławce’ nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo już się rozłączyła. Było
późno około 2 w nocy, a ona chciała tu przyjść sama, a jeśli coś jej się
stanie? Minęło już 40 minut, a jej dalej nie ma.. może rodzice nie pozwolili
jej wyjść z domu.. a telefonu nie odbiera.. wstałem i poszedłem pod jej dom..
na ulicy przed jej domem była karetka, myślałem, że może zabierają sąsiadkę,
która była już dość starszą kobietą. Lecz gdy podszedłem pod jej domu,
zobaczyłem jej rodziców, a w ich oczach rozpacz.. zapytałem ‘proszę pani? Co
się stało? Niech pani powie, że nic jej nie jest, że jest cała i zdrowa’ głos
drżał mi jak nigdy wcześniej.. nie opowiedzieli nic, tylko patrzyli na
karetkę.. po czym wyszeptali ‘Ona odeszła.. moja mała córeczka nie żyje..’ nie
wiedziałem co ze sobą zrobić.. zacząłem biec przed siebie, jak najdalej stąd,
miałem ochotę zniknąć, zapaść się pod Ziemię.. dlaczego właśnie ona, no kurwa
dlaczego?! Niczym sobie nie zasłużyła, to powinienem być ja, nie Ona!
Zatrzymałem się na moście, tu gdzie ludzie gubili swoje szczęście, a ja znalazłem
sens.. w moich oczach teraz zobaczysz niepokój.. nie pamiętam co było dalej..
najebałem się i wróciłem do domu, tylko tyle.. chciałem wtedy skoczyć i
skończyć już to, zagrać główną rolę.. dziś jej pogrzeb, ale ja nie jestem w
stanie tam pójść, nie mogę patrzeć na nią, taką bladą, bezruchu, niewinną, brak
życia w jej oczach by mnie zabił.. minął już jakiś tydzień, jestem gotowy by
tam pójść.. muszę iść na jej grób, zostawić kwiaty i powiedzieć jej parę słów,
które miałem powiedzieć jej wtedy na ławce, na którą już nie dotarła.. stanąłem
przed nią.. zapaliłem znicz, położyłem różę i zacząłem mówić, tak bez sensu jak
wtedy na korytarzu.. a łzy stanęły mi w gardle.. bo zacząłem czuć, że naprawdę
jej nie ma, i zacząłem się bać.. ‘kochanie, pamiętasz te chwile razem? To co
nas łączyło, jest i będzie niezniszczalne, nie chcę już nikogo nowego poznawać,
moje życie już powoli się kończy, a płomień na mojej świeczce życia przygasa,
jeszcze zaczyna padać deszcz, zaraz przestanie się palić, wiesz? Pamiętasz, nie
raz powtarzałem Ci, że jesteś moim serduszkiem? A wiesz.. skarbie.. bez serca
nie da się żyć.. to nie jest tak, że jestem tchórzem, choć wiele osób tak
pomyśli.. ja po prostu nie jestem jakimś odkrywcą i nie chcę już na nowo
poznawać świata, który mnie otacza.. chcę Cię znów zobaczyć..’ usiadłem koło
grobu, wyszeptałem ‘kocham Cię, zaraz będę obok Ciebie..’ wyciągnąłem z
kieszeni żyletkę, mało ludzi znało mnie naprawdę.. i są także sprawy o których
mówiłem tylko Tobie, nikomu więcej.. zrobiłem tylko dwa szybkie ruchy żyletką
na nadgarstkach.. zamknąłem oczy i teraz już przestałem się bać.. teraz już
wszystko jest spoko, jestem po tej drugiej stronie raju, choć on tak naprawdę
nie istnieje.. wchodzę do jakiegoś budynku, jest w nim dziesięć pięter idę
powoli do góry, każde mieszkanie jest otwarte i w każdym z osobna widać ludzkie
grzechy i ich obojętność.. wyszedłem aż na dach, tam schody do nieba, to nie
jest tak, że to strach przed życiem, po prostu do takich decyzji się dojrzewa,
jestem gotowy na niebo, chcę być z nią, chociaż tam. Zacząłem wchodzić jeszcze
wyżej, ku bram nieba stała ona i strażnik, który powiedział, że nie mogę wejść,
bo nie jestem czysty, a obok niego stoi osoba, której zadałem straszliwy ból.
Ale ja już jestem czysty i mówię sercem.. widziałem w jej oczach łzy, ale już
nie żal, tylko spokój i radość, że znów jestem obok.. gdy złapałem ją za rękę
poczułem ulgę.. musze tam wejść i nie ma innej opcji, nic po mnie nie zostało,
tylko ciało obok jej grobu.. ufam Bogu.. wiem, że wiele moich słów i czynów,
było błędem.. ale tu znajdę spokój, znajdę ją.. popatrzyłem w dół i wyszeptałem
‘’Boże, ja poszedłem za nią na koniec świata’’ bramy mi się otworzyły.. nie
wiem czy byliśmy na to wszystko przygotowani, ale weszliśmy razem do raju.
Staliśmy się idealną parą, dwójką nieidealnych osób, w raju, który tak naprawdę
gościł jedynie w naszych umysłach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz